World Dogs Show Budapeszt 17.05.2013

04-09-2013 | Wystawy

W O R L D  D O G S  S H O W
Wystawa Światowa

BUDAPESZT 2013
17 Maj 2013
Wystawę planowaliśmy od ponad 6 miesięcy. Marzenie zaczynało urealniać się tak około miesiąc przed terminem. Planowaliśmy zabrać ze sobą Caspra, Arona, Scarlet później ,również po zakupie i małego Benjamina.
Casper po „namiętnym” kryciu pewnej pięknej czeskiej suczki o imieniu Ashley, żył sobie „miłością ” prawie 2 tygodnie i zgubił sporo masy. Doszliśmy do wniosku ,że to nie ma sensu. Suma sumarum , do Budapesztu zabraliśmy Arona (29 miesięcy) , Scarlet (9 miesięcy) i Benjamina (5 miesięcy).
Wyjechaliśmy we czwartek i planowaliśmy jechać przez Kraków.
Zaraz po wyjeździe na naszej obwodnicy trójmiejskiej widzieliśmy wypadek i leżącego nieruchomo na naszym pasie Pana w średnim wieku.Takie obrazy przypominają o tym co w życiu ważne i ile mamy często szczęścia.
Kolejny obrazek poniżej. Prawdopodobnie zaśnięcie. Zatem ,zawsze na drogę polecamy regularnie przerwy na mocne ekspresso.

Wróćmy jednak do podróży. Z Radkiem i Natalią umówiliśmy się w Gospodzie pod Wiatrakiem (wylotówka z Łodzi) ok. godziny 17:00. Było bardzo gorąco.Ponad godzinny postój pozwolił na wchłonięcie smacznej aczkolwiek brzemiennej w skutkach obiadokolacji.
Moje menu aczkolwiek obfite , nie zawierało słynnej „kwaśnicy”. Cóż ,Radek zdegustował co zaowocowało „krzakami” dwukrotnie w drodze , czy też w szczerym polu – kierunek na Częstochowę . Póki co omijajcie 🙂
Poniżej nasz wspaniały 5 miesięczny Benjamin. Szczenię aczkolwiek obecnie wyglądające być może niepozornie, ma w sobie spory potencjał. Wspaniały rodowód ,bazujący na linii hodowlanej ,która powoli  „wygasa” i staje się na rzecz bardziej „topowych” ,mniej popularna. Zamierzamy kultywować i kontynuować linię po Penrichlarze Phoenixie of Brendwardine i w prostej linii Int.Ch. Berrym Spod Holi. Swego czasu za przydomek Spod Holi , płaciło się olbrzymie pieniądze. ok.6 lat temu pojawił się w Czechach pierwszy dostępny miot w tejże linii. Pamiętamy Berrego z Poznania z 2006 roku. Wtedy nasz Conan MastineuM zajął swoje zasłużone 4 miejsce. Konkurentów było ponad 10 ciu. Natomiast ceny psów z tej linii dochodziły wtedy do 2000 Euro . Obecnie to średnia cena europejska.
Wróćmy jednak do naszego postoju. Trwało to ok 2 godzin. Psy musiały dojść do siebie. Później przed odjazdem ,szybka i mocna kawa to było to !!!
Dziewczyny dawały sobie radę i chyba nawet z wielką przyjemnością.  Nie ma co się dziwić. Benjamin to jeszcze mały Benjaminek czyli sama słodycz . Słodycz przynajmniej dla wszystkich tych ,którzy kochają tą rasę. nie ma szanse nie pokochać małego mastifiątka.
Kolejny postój mieliśmy niedaleko Częstochowy. Tutaj oczywiście mała przechadzka i tym razem już w chłodzie nadchodzącej nocy.
Mieliśmy małą nadwyżkę czasową. Nie musieliśmy się specjalnie spieszyć. Dziewczyny czyli Natala z Klaudią -córą Radka , były nieocenioną pomocą .W zasadzie powinny dostać się u nas na listę płac. Bardzo dziękuję dziewczyny. Jesteście superrrrrrr!
W Krakowie czekała na nas kolacja „made in Danuta” czyli mamusiowo- krakowski posiłek. Specyficzny ale nikt nie marudził.
Poniżej to już nasza „meta ” w Krakowie. Psy zjadły ostatni posiłek. Tutaj zastosowanie miały jedynie „puszki” i surowe mięcho ,którego Banjaminek „zszamał” ok.2.5 kg za jednym razem. W drodze nie było szans namówić psy na suchą karmę.
No i cóż . Gdzieś około godziny duchów, ruszyliśmy na Węgry. kierunek Budapeszt. To znana trasa . Pokonujemy ją 3-4 razy rocznie.
Dotarliśmy nad ranem ok. 8:00. Dojazd w zasadzie nie był problemem. Oznakowanie ok. Natomiast na miejscu zastaliśmy raczej  spory chaos organizacyjny , szczególnie pod względem parkingowym. O ile jeszcze wjazd odbywał się w sposób uporządkowany to wyjazd to był koszmar.
Nie skupiajmy się jednak na negatywach. Zaraz na wstępie należało przebrać się za „handlera” i przywitać z osobami bliżej i/lub dalej znajomymi.
Miła podawędka z Antonio Fracasso i właścicielką francuskiej hodowli Whititera (j.w od lewej) to zawsze okazja dowiedzieć się czegoś nowego. Nikt nie urodził się wszechwiędzący a wiedzę pozyskujemy bazując na efekcie „mrowiska”. Trzeba zatem czerpać z tego źródła przy każdej nadarzającej się okazji ,tak aby nie uronić żadnej chwili . Co do reszty. Już przy samym naszym ringu można było obejrzeć „rozkład sił. Nasz kraj reprezentowany był przez 2 hodowle i ilościowo byliśmy raczej niszowi. Budujące jest jednak to ,że w ogóle mogliśmy tam być, uczestniczyć ,nie tylko jako widzowie.. Prze wiele lat wystawy tej rangi były dla wielu barierą. Z wielu powodów w tym ekonomicznych również.
Powyżej nasz 29 miesięczny Aron (2xCh). Aron oprócz problemów z sierścią (tak około 2 tygodnie przed wystawą) zaczął gwałtownie tracić sierść, prezentował się super. Oczywiście zawsze można psa wystawić lepiej. Cóż , handling to z pozoru tylko, łatwa profesja.
Wystawialiśmy tak jak potrafiliśmy najlepiej. Od lewej poniżej nasz mały Benjamin wystawiany przez swojego hodowcę. Mały wywinął małego „orzełka” , potknął się o własne łapy ,za co został pochwalony , sympatycznie gromkimi brawami .
Ocena wybitnie obiecująca. Był jedynym baby w klasie „baby” .Jego wystawienie to raczej punkt honorowy dla hodowcy. Radek obiecał ,że malucha przywiezie i dotrzymał słowa.
Poniżej to nasz Aron. Klasa otwarta. Był plan wystawić Arona w klasie Championów ,dlatego że miesiąc wcześniej otrzymaliśmy tytuł. Cóż, nie zdążyliśmy ,ale co się odwlecze ….Szyt w rozwoju mastiffa to 4 lata. Mamy nadzieję ,że za rok uda się zawalczyć o złoto. To na razie tylko marzenie …
Sędzia Glynn Payne okazał się bardzo drobiazgowy. Oprócz typowej oceny ogólnej , do której jesteśmy przygotowani to była jeszcze ocena wg. kryteriów manualnych. To stara szkoła ,bardzo rzadko spotykana wśród młodych sędziów. Można powiedzieć ,że to raczej klasyka.
Na czym to polega. Na manualnej ocenie kształtu, wychwyceniu ewentualnego bólu, drżenia, wady kształtu ,który może maskować np. skóra lub jej nadmiar. Jest to również, selekcja egz. tchórzliwych.Pies przy podejściu sędziego ,podczas oceny manualnej nie ma praktycznie prawa drgnąć. Ma zamienić się w monument. Ci którzy byli to wiedzą ,że na tym etapie sporo psów ,traci swoje cenne punkty.
Wystawione przez nas psy ,tą formę oceny przeszły wzorcowo. Zarówno Aron jak i Scarlet Sadie MastineuM – nasza juniorka nie dały tutaj plamy. Sprawdzenie ząbków odbywało się również bez pomocy właściciela. Sędzia sam wszystko własnoręcznie oglądał.
Aron miał w klasie zgłoszonych 12 konkurentów. Dojechało 10-11 tu. Zajął 3 miejsce. Być może mój handling pozostawia jeszcze wiele do życzenia. Pies miał szanse na lepszą lokatę , cóż. 3 cie miejsce to przecież podium. Podium na wystawie Światowej.To lepiej o 1 no oczko niż w ubiegłym roku w Saltzburgu.
Powyżej konkurencja od lewej z hodowli Fracasso , wystawia nasz znajomy Antonio i od prawej Varvary Skiffi a to już Siergiej nasz bardzo dobry znajomy. Siergiej i jego żona Irina G,gościli u nas będąc na kryciu kilka lat temu. Dali się poznać jako wspaniali ,życzliwi ludzie i wielcy miłośnicy mastiffa. Mamy ciągle aktualne zaproszenie do nich w okolice Krymu. Może ,kiedyś uda się skorzystać. Poniżej to nasza 9 miesięczna Scarlet MastineuM.
Poniżej to suczki , klasa młodzieży. To bardzo niewdzięczna klasa. Przedział wiekowy mamy tutaj od 9 do 18 miesięcy. Naprawdę trudno konkurować będąc w tym dolnym przedziale.
Od lewej powyżej to nasza Scarlet Sadie MastineuM. Mała w mojej , być może nieobiektywnej opinii ,była rewelacyjna pod względem wystawiania. Podczas oceny ani drgnęła. Sędzia robił co chciał. Biegała fajnie. Była najmłodszą uczestniczą w klasie młodzieży u suczek. Miała 10 czy 11 konkurentek. Efekt był taki ,że Scarlet dostała się na podium i zajęła podobnie jak Aron 3 miejsce. Odrobina uśmiechu ? Dlaczego nie. Dziadek mi mówił ,że czasem pozostaje już tylko się uśmiechać… a każda chwila bez uśmiechu , nawet takiego bez sensu – to stracone chwile. Im więcej mam na „liczniku” z tym większym przekonaniem przyznaję mu rację. No i jak śpiewał artysta o imieniu „Niepamiętamkto” – „..życie przecież to tylko chwile… „.
Ale dosyć o tym . Wracamy do wystawy. Wystawa dla nas trwała 3-4 godziny podczas ,których rozdaliśmy nasze gadżety firmowe i zamieniliśmy „słowo” praktycznie chyba z każdym hodowcą ,który uczestniczył w wystawie. Z Panem Kovaczem z Węgier , kiedy otrzymał od nas prezent – piersiówkę – od razu go napełnił i dał spróbować , węgierską przepalankę. Kopie jak diabli i musicie uwierzyć na słowo.
Radek tym razem pełnił zaszczytną rolę „Paparazzi” i chyba jest w tym dobry. Co prawda do dziś nie mogę doprosić się o foty jak i o katalog z wystawy ale cóż. Mój katalog znikną w magiczny sposób a wkładałem go osobiście przed wyjściem. Takie życie. Zdjęć przywieźliśmy sporo ,za to te najlepsze udostępniła nam właścicielka naszej Poli MastineuM , Gosia N. Dziękujemy i pozdrawiamy.
Powyżej to nie zabaweczki tylko marcepanowe słodycze rodem z Francji ,które były podarunkiem dla naszych dzieciaków od Natalii L. hodowla La Grande Alz. Zamierzamy nabyć u Natalii szczenię w tym roku. Co z tego wyjdzie czas pokaże. Dziękujemy Natalii. Super te słodkości. Aż żal było konsumować.
Poniżej to już powrót i obiad na naszym ulubionym parkingu i restauracji Matorest w Czechach.
Jak widać , smacznie i zdrowo z akcentem węgierskim.
Szczerze mówiąc , nie było drogo natomiast zjedlibyśmy cokolwiek zostało by podane.
Polecamy lokal. Jest gdzie posiedzieć, kawa jakby mocniejsza niż u nas, ale może to subiektywne odczucie.
A to już w drodze na Łódź. Psy naprawdę miały dość ,ale my również.
Za każdym razem , po takim wysiłku, kosztach i powiedzmy sobie wprost „mękach” mówimy sobie dość, nigdy więcej. I co dzieje się za rok?
Za rok jedziemy znów. Te wystawy to jak narkotyk. Być może to chęć rywalizacji. Rywalizacji ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Rywalizacji bez obrażania się na kogoś, sędziego, na werdykt, na to że być może ktoś na nas krzywo spojrzał. Może nie uśmiechnął się ? Zapomniał przywitać ? Myślę ,że należy rozmawiać ze sobą , a wtedy wszystko będzie łatwiejsze. Na negatywach niczego nie uda się zbudować. Były tego przykłady kiedyś i tak dzieje się teraz. Rzeka zawsze będzie płynęła do morza… Wiele osób ,szczególnie tych z małym bagażem doświadczeń , mylnie pojmuje sam cel i sens wystaw ale o tym być może innym razem.
Jak widać biopaliwa stały się u nas bardziej niż modne ale za to jak pięknie to wyglądać potrafi.
Powyżej od lewej to nasza Ola i marcepanowa truskawa. Truskawa co prawda smakowała jak typowy marcepan ale za to powalała wyglądem.
Od prawej u góry to to co udało kupić się na Węgrzech. Od lewej to „Bycza Krew” a od prawej to poziomkowa nalewka.
Powyżej to już nasze laury. Dwa pamiątkowe dyplomy, dokumentujące nasz wysiłek i nasze starania. Dla wielu być może to niewiele znaczy. 2 kawałki papieru. Każdy kto wie ile trudu trzeba było włożyć, ile kosztowało starań i przygotowań , aby je otrzymać zdaje sobie sprawę jaką mają dla nas wartość. Pozdrawiamy serdecznie i życzymy miłych wakacji , dlatego że przecież one już niedługo przed nami. Ściskamy tych mocno zakręconych i zakochanych w mastifie.

Subskrybuj przez e-mail

Wpisz e-mail, aby subskrybować i otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach.

Archiwa

Kategorie

JAGATOWO MASTIFF STORY czyli nowy mastiffowy land w królestwie Pomeranii

JAGATOWO MASTIFF STORY czyli nowy mastiffowy land w królestwie Pomeranii

Ja…..wo to nieznana , zabita dechami wioska w województwie pomorskim gdzie psy szczekają „doopami” 🙂 ale to zamierzam zmienić.
Tak było do niedawna , dopóki nie zamieszkała tam Patrycja. Tak naprawdę , super fajne miasteczko, zadziwiająco czyste , doinwestowane i spokojne. Tak również było do niedawna 🙂