Mielno 2012 |
||
Wyjechaliśmy z Asią o 5 nad ranem. Droga super. Lębork, Słupsk, Mielno, bez atrakcji. Sporo fotoradarów, gratulacje dla pomysłodawców, ustawodawców itd. Zasada jest prosta. Im mniejsze miasteczko, tym więcej. Na wlocie i na wylocie a czasem i pomiędzy. Gminy już stawiają, to może my sobie przy naszej posesji też postawimy ? Brawo. I to wszystko w trosce o nasze bezpieczeństwo 🙂 My to mamy dobrze… | ||
|
|
|
Normalnie czasem to padam z wrażenia. Na miejscu byliśmy 8:15 i wszystkie miejsca parkingowe były już zajęte. Przy okazji brawo dla Pana z Poznania, który przy samym wjeździe stanął tak inteligentnie ,że zafundował sobie miejsce parkingowe z marginesem po 1.8m z każdej strony. Brawa za inteligencję ,spostrzegawczość i wszelką inną motywację. Dzieciaki chyba tych ,którzy nie mieli miejsca, włączały mu potem alarm w aucie, potrząsając samochodem. Należało mu się a jakże i wcale go nie żałowaliśmy. Co do samej wystawy… | ||
Była to pierwsza wystawa w Mielnie organizowana przez oddział Koszalin. Można oczywiście skrytykować za totalny brak miejsca. Żeby przejść a właściwie przepchać się na drugi koniec sali ,potrzeba było wiele cierpliwości i jeszcze więcej pokładów „szczerej miłości do bliźniego swego”. | ||
Tyle ,że to goście obrodzili w nadmiarze ponieważ bilety wstępu były za darmo, więc to nie wina oddziału. Jednej Pani puściły nerwy i z gromkim okrzykiem „k…..a” zwróciła się w naszym kierunku :). Uchowaj Panie Boże od takich miłośników zwierząt, którzy tak traktują i odnoszą się do ludzi. Przebojem była nadwrażliwa Pani, która zakotwiczyła się obok nas ze swoimi dogami. Co prawda po rozmowie szczerej acz ,krótkiej z Anitą, zmieniła lokalizację 🙂 niemniej niesmak pozostał. | ||
Nieważne ,że my w tejże lokalizacji byliśmy pierwsi. Wcale nieważne ,że jej mąż/znajomy chciał się rozłożyć u wyjścia z kojca Dandego i nie miał z tym problemu. Jak pies miał wychodzić na siku ? Chyba ten Pan wiedział, bo ani Dandy ani nikt z nas, nie. To dosyć popularna teraz cecha ,że ludziska wszędzie czują się jak u siebie. Zdobywcy świata. Mieszkam w Koszalinie to Koszalin mój 🙂 | ||
W końcu Świat do Nas należy a Pan Bóg powiedział przecież „… idźcie i czyńcie sobie Ziemię poddaną..”. Myślę ,że miła Pani i jej mąż, wzięli to sobie zbyt dosłownie. Na tym kończę ten wątek a na koniec tylko dodam… Całe tylko szczęście ,że jej pies coś tam wygrał bo gdyby nie … to winni byliby wszyscy dookoła, muchy ,że bzyczały, ludzie ,że w ogóle byli i denerwowali jej nadpobudliwego psa itd.itd. | ||
Acha i akcent na koniec. Parking miał być bezpłatny, takie info było na witrynie. No i co? I nie był. Nie było to co prawda jak „poznański haracz” (50zł) ale i 20zł a może np. na schronisko ?Na wystawę przyjechali również właściciele Aurory (córka naszego Gallahada MastineuM) no i Pani Kierownik Sekcji mastifa oddziału Gdynia Beata K. ze swoją przepiękną wychowanką (też mastiffką). Pozdrawiamy Cię Beatka. | ||
Bardzo miłym zaskoczeniem, była wizyta Adama na wystawie. Adam to wielki pasjonat mastiffa, właściciel najlepszego w Polsce od 2 lat psa w rasie mastiff , naszego wychowanka imć Ingo vel Negro MastineuM. Ingo 2 krotnie zdobywał tytuły Zwycięzcy Polski 2010 i 2011. W nagrodę … sprezentowaliśmy Adamowi naszą firmową „koszulkę”. | ||
Ciekawe tylko czy żona pozwoli mu ją nosić . Jeśli nie , to będzie musiał zakładać w ukryciu :). Co do sędziowania i wyników. Sędziował Pan Lewandowski. Po opisie Dandego i Omeny można wysnuć jasny wniosek ,że Pan sędzia dosyć dobrze wie jak mastiff wyglądać powinien. | ||
Omena zeszła ze swoim pierwszym Zwycięstwem Młodzieży i oceną doskonałą.Wyszło na to ,że powinniśmy to uczcić. Zaraz po wystawie zrobiliśmy sobie małą sesję na pobliskim boisku a później, pojechaliśmy do Mielna. Plaża była cała zalana. |
||
Na morzu panował sztorm.Pospacerowaliśmy z naszym „lwem”. Mielno okazało się bardzo małą mieścinką a przynajmniej samo centrum. Kilka restauracji, niezbyt wielka miejska plaża.Wszystko zadbane, czyste, odnowione. W okresie letnim można miło spędzić czas. | ||
Wiatr dął co sił. 5 C to była idealna temperatura dla naszego Dandego. | ||
Pamiątkowa fotka przy „firmowym” dla miasteczka morsie. Fotę zrobiła nam przechodząca para. Dziękujemy. Po fotosesji zawitaliśmy do pobliskiej kawiarenki. |
||
Poniżej Asia i Dandy. Bardzo fajnie rozwija się nasz lew. A to dopiero 15 miesięcy. | ||
Przyszła i pora na moją fotę, tyle że pech chciał ,że fala zalała mnie do kostek. | ||
Kawiarenka super. Czekolada na gorąco, sernik i jabłecznik z bitą śmietaną ,która dyskretnie została podrzucona na mój talerz. No i co jeszcze ? | ||
Oczywiście kawa. Dosyć dobra kawa. Bezpośrednio po południu w kawiarni, przyleciał sms od Anity. Obiad ? Czemu nie. Z Mielna mieliśmy 15 km do Parnowa. Zajechaliśmy po 15 tej. | ||
Poniżej to już kilka fot z psiarnią Anity i Janusza. | ||
Było jeszcze wcześnie kiedy „polnymi drogami” dojechaliśmy do Parnowa. Zaraz po wyjściu z samochodu, przywitały nas radośnie Omisia i Izolda , Divą zwana. |
||
Szczególnie Omi jako najmłodsza przypadła Asi do gustu. Mała 10 miesięczna Omena (córka naszej Bonnie) zawsze radośnie nas wita. Póki co chwilowo i już chyba na zawsze, przymiotnik „mała” przestanie obowiązywać. Omi waży ok.75kg a mierzy na oko ok.80cm. Jeśli tylko Anita ,zorientuje się co ma , to będzie o niej głośno. Z nowości ,niezwiązanych z tematem to szykujemy się do zgłaszania naszych psów na Austrię – Saltzburg (Maj 2012). Wystawiamy Dandego i Miracle. Zachęcamy innych serdecznie, wszak Austria to kraj cywilizowany a nie jakieś „demoludy”. |
||
Anita i Janusz zafundowali nam pyszny obiadek w swojej „baszcie”. Ryż z sosem „made by Anita, made in Parnowo” warzywa na parze i gotowany kurczak. Błędem był nasz prezent. Przywiozłem dla Janusza „czarnego absoluta” :). Kilka „goli” u Anity a później na dół do ich rodziców. Czarny absolut to 50% alk. i wysokogatunkowa wódka. To dla abstynentów info 🙂 Niestety po raz kolejny ,musiałem odpuścić. Rewelacyjnie przyrządzona ryba w occie przez mamę Anity, pomogła przezwyciężyć „smutne skutki picia wódki”. Co do innych wątków i to tych mniej przyjemnych. No niestety dowiedzieliśmy się przykrych rzeczy o „gadatliwości” naszych znajomych. Szkoda tylko ,że byli wylewni na nasz temat 🙂 i na tym zakończę. Po prostu ręce mi czasem opadają a sytuacja wręcz klasyczna. Pozdrawiamy i współczujemy , szczerze współczujemy. Zawsze to bardzo miło dowiedzieć się za czyimś pośrednictwem co kto myśli. Tak ,że brawa 🙂 bo chyba nie liczyli na to ,że to do nas nie dotrze. O naszym nowym zakupie, o naszych planach na 2012 dowiecie się jako pierwsi ale jeszcze nie teraz. Planów mamy sporo, pomysłów jeszcze więcej, tyle że współpracować będziemy tylko z tymi ,którzy nie będą się „targować ” i filozofować tylko uczyć się od nas i słuchać. Na dyskusje czasu brak. Powtarzam to w kółko ale jakoś czasem nie dociera. Obserwując kraje i europejskie hodowle z którymi rywalizujemy z coraz większym powodzeniem widać tajemnice ich sukcesu. Jest dokładnie jak w mrowisku z dużym uproszczeniem. Sukces jednostki jest sukcesem i pracą wszystkich. Im bardziej zasłużeni, tym bardziej szanowani i z reguły z większymi sukcesami. Próby rywalizacji czy współpracy poprzez nieetyczne zachowania, szkalowanie, głupie ploty czy szeroko pojmowana „wylewność” kończą się – wykluczeniem poza kręgi współpracy. Takie hodowle a właściwie ich właściciele ,skoro czują się na siłach krytykować bardziej doświadczonych są „spuszczani metodą „po brzytwie” czyli mówiąc wprost, pozostawiani samym sobie aby mogli dowieść swej „wielkości” i pokazać co tak naprawdę potrafią. Lądowanie jest bardzo „twarde” dlatego ,że będąc „poza kręgiem współpracy” generalnie wszystko idzie pod górę. Nagle okazuje się ,że wartościowego materiału hodowlanego nikt nie chce odsprzedać, że są problemy z kryciem obcymi aczkolwiek najlepszymi psami itd.itd. Hodowcy wspópracujący ze sobą stoją za sobą murem, choćby się „waliło” 🙂 Wszelkie niejasności konsultują ze sobą. Blokują określone kraje poprzez zakaz sprzedaży i importu danej krwi. Żeby kupić u nich dobrego psa z reguły trzeba mieć coś wartościowego na wymianę. Pieniądze w tym przypadku totalnie nie otwierają wszystkich drzwi. Najlepsi uczą się, współpracują i wymieniają swój dorobek tylko z najlepszymi przez co ich własna jakość jest coraz wyższa. Wielu tego nie rozumie. Wielu nie rozumie dlaczego najlepsze nasze egzemplarze sprzedajemy ludziom ,którzy będą wiedzieli co z nimi zrobić. Ich sukces zwróci się nam z nawiązką. Tak to działa. Pomagając innym w tym biznesie promujemy w dalszej i dłuższej perspektywie samego siebie. Kiedy wchodziłem w te polskie kręgi, blokowano nam sprzedaż najlepszych egz. z polskich linii hodowlanych. Szanowni hodowcy woleli sprzedać nawet taniej z granicę. Byle lokalnie nie robić sobie konkurencji. Oferowaliśmy te same pieniądze a czasem wyższe. Wokół było słychać , nie :). Prosty Kowalski zrobiły to samo co my i wyszło nam to na zdrowie. Nie kupię u Ciebie ? Sprzeda mi ktoś inny. Tak się właśnie stało i tak dzieje się do dziś . O tym również później… w kolejnych artykułach. Wielu marzy, dostać się do „kręgów współpracy”. Zaszczytu dostępuje niewielu. Cała reszta ,działa w chaosie i z przypadku ,wymieniając krew za bezcen i tworząc mastifa w typie „wynalazku”. Być może wielu z Was nie wie o czym piszę. W kolejnych artykułach, będą już konkrety. Będziecie zaskoczeni jakie na pierwszy rzut oka, prosta działalność hodowlana może posiadać skomplikowane mechanizmy działania. O tym później, a Ci którzy nagrzeszyli 🙂 niech biją się w pierś. Mamy wielkie pokłady „miłości” i tolerancji dla niewiedzy i szczerych chęci ale nie dla głupoty i obłudy. Póki co , po tymże wylewnym komentarzu zabieramy się do pracy, mimo że już późna pora. |
||
|
||
|
|