Liveflow, 2005-2013

21-09-2013 | Kroniki

„Life-flow” 2005-2013
Cała historia rozpoczęła się w 2005 roku. Spodziewaliśmy się miotu po naszej Psyche i Stanleyu (Ch.Pl). Urodziły się 3 szczeniaczki : Conan – przysżły ojciec naszych kilku miotów (Champion, zdobywca 4 miejsca na wystawie Światowej w Poznaniu 2006 , kl.mł), Cindyrella ,która powędrowała do wspaniałych ludzi do Piaseczna i Chillipepper ,która trafiła do Asi. Na chwilę zatrzymamy się na poniższych zdjęciach.
Któż to ? Mięło przecież ponad 8 lat. Ten sędziwy rudzielec to nasza mała Chillipepper z Asią . Facet w „zielonej” koszuli ,która podobno bardzo dobrze pasuje „do rudego” 🙂 to oczywiście ja.
Chilli ma wspaniałe życie, komfort, psie rozrywki, wspaniałych opiekunów ,którzy matkują jej najlepiej jak tylko mogą. Takich ludzi ,życzymy sobie dla naszych szczeniąt.
Asia ,właścicielka Chilli zapraszała nas kilkukrotnie. Jakoś nie kleiło się . Zdarzyło się jednak tak ,że nasze kroki i samo życie zorganizowało i stworzyło konieczność pojawienia się w Kaliszu. Zmieniamy formę pisania artykułu ,nadwyrężając Waszą czujność i skupienie . Znowu zmiana tematu. 
Mała retrospekcja nikomu jeszcze nie zaszkodziła. Poniżej fotka z 15 stycznia roku Pańskiego 2006. Asia odbiera małą Chilli. Co do imienia małej.. Zostało również wymyślone przez Asię. Swoją drogą , naprawdę oryginalne imię dla psa.
Chilli nie miała oporów i bez uronienia jednej „psiej” łzy opuściła nasze progi.
Mijały chwile, mijały miesiące , mijał sobie czas. Asia oddzywała się co jakąś chwilę, czego dowodem są min. poniższe fotki.
Radość i pełnia, życia to to co nadaje sens temu wszystkiemu. A ludzie ? Ludzie lubią tych pozytywnie zakręconych ,a często podążają śladem tych „z pasją”. W świecie w którym pełno internetowego „oszołomstwa”. W świecie w którym każdemu wydaje się że ma rację, normalność, uczciwość i pasja stają się bezcenne. Takimi ludźmi się otaczamy , a cała reszta odsiewa się po prostu sama…
Kolejne fotki to już 1 wsze urodziny naszej Chilli.
Poniżej to już chyba ponad roczna a może jeszcze nie , Chillipepper we Władysławowie. Spotkaliśmy się wtedy z Agnieszką i Marceliną (właścicielką Elmo). Kawa ,ciastko chyba , wycieczka na plażę z naszymi psami i to chyba tyle.
Minęło kolejne 7 lat. Urwał się kontakt ,w zasadzie obustronnie… 31 czerwca 2013 roku ,zawitała do nas do Redy Aneta z mężem i swoją Nelą. Planowany był mariaż , ich suczki i naszego Arona.
Powyżej Aneta i Aron a poniżej ich suczka Nela (Nefretette Lwia Dolina). Wspaniała piękna , mocna ,proporcjonalna suka o nietypowej maści.
Aron jak się poźniej okazało ,w zasadzie po 65 dniach, stanął na wysokości zadania.Urodził się pierwszy miot w hodowli Anety o nazwie „Kaliskie Molosy”.
Pierwszy miot i od razu strzał w dziesiątkę. Szczeniaki aczkolwiek odchowywane na butelce , okazały się bardziej niż dorodne. Jedno szczenię zgodnie z umową należało się nam na zasadach pierwszeństwa wyboru. Długo zastanawialiśmy się ,którego malucha „porwiemy” Anecie. Na 9 tydzień po naszej pierwszej wizycie w Kaliszu , dokonaliśmy wyboru. Ares był nasz.
Powyżej na zdjęciach to brat miotowy Aresa imć Apollo. Apollo , kiedy oglądaliśmy go na 11 tydzień ,był cięższy od Aresa ,miał mocniejszą kość. Ares miał więcej marszczeń i był najbardziej podobny do naszego Arona czyli jego ojca. Ze względu na wielki sentyment i totalne „zakochanie” w naszym Aronie ten mały Ares był nasz.
Zainteresowanie i chętnych na małego Ares ,kiedy rozpuściliśmy wici , było wielu; Niestety pies był tylko jeden a my chcieliśmy wybrać najlepszą opcję dla psa ale i dla nas. Najlepsi przyszli właściciele szczeniąt , powinni gwarantować psu dobre warunki , normalny dom , nam gratyfikację finansową i jeśli pies okaże się predysponowany dla wystaw i kariery hodowlanej – dać mu przyszłość w tejże branży a dobrą reklamę nam samym. Mamy nadzieję ,że takich znaleźliśmy. Mały Aron trafił do Sankt Petersburga do hodowli Pani Iriny i Aleksandra G. Lot ,trwał kilka godzin (to ponad 2000km). Aleksander przyleciał po Aresa osobiście i gościł w Kaliszu 3 dni.
Pierwszy raz kiedy jechaliśmy do Kalisza był ze mną Radek. Kogo Radek trzyma na rękach ? Na rękach u Radka „wisi” mały Apollo. Od prawej to oczywiście Aresiątko. Myślę ,że Radek ze względu na fakt fascynacji pierwszym miotem Arona , powinien zostać ojcem chrzestnym jeśli nie całego miotu to przynajmniej Apolla. Apollo powędrował do Pana Łukasza J. a mała Afrodyta, nawana przez Anetę „Nela” – po mamusi została jako wspaniała przedstawicielka hodowli „Kaliskie Molosy”.
Aneta , maluchy odchowywała jak prawdziwy rasowy hodowca. 24 godziny dozoru na dobę, wspaniałe warunki socjalne i uczucia jakimi każdy hodowca darzy swoje pociechy . Tego była tam pełno. Maluchy były ufne i wesołe . Jak widać życie ,bez względu na to jak sobie staramy układać nasze losy, jeśli ma takie życzenie , to i tak poukłada swoje „klocki” w sobie tylko znany wzór czy figurę. Gdyby nie miot w Kaliszu u Anety, pewnie nie byłoby „Sernika” u Asi … Pewnie Chilli obejrzeliśmy kiedyś na kilku fotkach , a może i nie. Prawdziwy „Live-Flow” … taki zangielszczony neologizm , który sobie wymyśliłem ,ale skoro jest coś takiego jak „cashflow” to „Live-flow” tym bardziej …
Powyżej to oczywiście 10 tygodniowy chyba już ,Ares.
A tutaj powyżej to mamy Aresa na miejscu u Iriny czyli Rosja. Ares ma na miejscu kilku dorosłych już ciotek i wujków. A my ? A my wykorzystujemy ,rodzinnie ostatnie chwile wrześniowej aury. Łupawsko , jeziora czasem grill.
Póki co pozdrawiamy ,a tych którzy powoli dojrzewają do kupna mastiffa zapraszamy do działu naszych ogłoszeń. Pamiętajcie Państwo jednak. Każdy pies – mastiff dziedziczy swe cechy po rodzicach – psychikę również. Mastiff zdecydowanie nie jest ,równy mastifowi…Nie kupujcie substytutów i nie dajcie nabijać się w butelkę niską ceną. Jak mawiała moja Babcia… Co tanie to „drogie” … Pozdrawiamy i zapraszamy do nas.

Subskrybuj przez e-mail

Wpisz e-mail, aby subskrybować i otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach.

Archiwa

Kategorie

JAGATOWO MASTIFF STORY czyli nowy mastiffowy land w królestwie Pomeranii

JAGATOWO MASTIFF STORY czyli nowy mastiffowy land w królestwie Pomeranii

Ja…..wo to nieznana , zabita dechami wioska w województwie pomorskim gdzie psy szczekają „doopami” 🙂 ale to zamierzam zmienić.
Tak było do niedawna , dopóki nie zamieszkała tam Patrycja. Tak naprawdę , super fajne miasteczko, zadziwiająco czyste , doinwestowane i spokojne. Tak również było do niedawna 🙂

MY i WY

MY i WY

  [gallery link="file"...