Chorwacja 2011

24-12-2011 | Kroniki

Chorwacja 2011

Lato było piękne tego roku, szkoda tylko ,że nie to nasze. Słońce , burza i zimna woda, to to co oferowało nasze morze.W połowie sierpnia, przyszedł czas na nasz kolejny wyjazd do Chorwacji. Zapalnowany był już zimą. Lokalizacja była nieco inna no i plan zwiedzania był ambitny. Wyjechaliśmy tym razem w dwa auta. My naszym CRV ,druga ekipa Grand-Vitarą.
Nocna podróż przebiegała planowo ,dopóki gdzieś na poziomie Tarnowskich Gór, ktoś nie znalazł „skrótu”. Skrót był skrótem wąskiej drogi ,prowadzącej przez lokalne „pipidówy” Straciliśmy ponad godzinę. Co chcieliśmy zobaczyć ? W planie był MOSTAR. I jak widzicie powyżej i poniżej ,że dojechaliśmy.
Najsławniejszym miejscem w Mostarze jest most. Nie będę się tutaj rozpisywał na ten temat tym bardziej ,że tam trzeba po prostu być. Ludzie bardzo mili, piękne klimatyczne miasto, sporo taniej niż w Chorwacji. Z pewnością 1-2 dni w Mostarze wspominać będzie każdy. To jedno z takich magicznych miejsc ,które każdy powinien w życiu zobaczyć.
Powyżej to już nasza marina w miejscowości Żiwogoszcze.
Od lewej Asia z Igorem podczas przeprawy na wyspę Brać.
Od prawej ,Jamjest i selfserice 🙂
Powyżej i poniżej to ,również wyspa Brać. Drugi tydzień spędziliśmy właśnie na Braci. Wspaniała wyspa dla tych ,którzy potrzebują spokoju, relaxu.
Stołowaliśmy się w restauracji BILIN i można powiedzieć ,że poznaliśmy na wskroś to co oferuje prosta ale za to bardzo smaczna chorwacka kuchnia.
Poniżej np. dania o nazwach ,których nie pamiętam, za to pamiętam ten smak do dziś. Już za tym tęsknię.
Poniżej to chorwackie ośmiorniczki. Danie bardzo ciekawie się prezentuje za to smakuje już gorzej. Posolona guma ,którą ciężko pogryźć. Podobno smażone to rarytas i inny smak. Póki co mam doświadczenie z gotowanymi.
Zwiedzając Brać jest kilka takich miejsc ,które mogą oczarować. Jednym z nich jest VIDOWA GÓRA. Na Vidową dojeżdża się poprzez skarlały las. Niesamowity widok. Jeśli nie chcecie przegapić i uchwycić magię Vidowej w całej swej krasie ,musicie udać się tam kilkanaście minut przed zachodem. Klimat tego miejsca, ta panujące cisza ,lekko chłodnawy wiatr i panorama na wyspy Dalmacji…
Dojazd jest bardzo prosty, wejście bezpłatne. Całość przygotowana do zwiedzania. Spójrzcie na te widoki. W realu wygląda jeszcze piękniej.
Poniżej zachód słońca widziany z Vidowej Góry. Niezapomniane chwile, ta okolica, dzieci i ukochana kobieta przy boku… Życie to chyba takie właśnie chwile i bogaczem jest ten ,kto ich przeżyje jak najwięcej. Życie jest piękne, pełne wzlotów i upadków ale chyba takie ma być. Ma niestety jedną straszną wadę. Mając świadomość i chęć tego co może ludziom oferować w końcu dociera do każdego ,że jest cholernie krótkie…
Wracając z Vidowej Góry w lokalnej przystani zauważyliśmy rybaków. Patroszyli jakieś ryby. Rybki okazały się rekinami. Rekiny miały ok. 1.7m i nazywane były „dog-shark” czyli rekin psi.
Ten rekin poniżej to był młody egzemplarz . Wyglądał jak tygrysi 🙂
Poniżej paleta naszych kolacyjnych dań. Wyglądają świetnie a smakowały dużo lepiej. Od prawej poniżej tzw. chorwacka „Plejskawica”. Polecamy, warto.
Poniżej rybka z ziemniakami i szpinakiem . Najważniejszym i najpopularniejszym dodatkiem w chorwackiej kuchni jest pasta z papryki AJWAR.
Od lewej poniżej to 2 gatunki lokalnej Rakiji. Trunek ma ponad 70% i serwowany jest w 50gr porcjach z kostką lodu.
Chorwacja jest piękna ale ,żeby dostrzec jej urok trzeba wiedzieć gdzie tego piękna szukać. My plany mieliśmy ambitny a realizacja praktycznie 100%.
Po tygodniowej okupacji Villi DJENKA oraz naszej plaży ,ruszylim (jak mówią górale).
W kierunku na Mostar zboczyliśmy lekko w kierunku małej miejscowości KRAVICA. Jeśli Kravica to może mniej znane niż Plitwickie jeziora rzeki Krka. Za to praktycznie bezludne. Na Plitwickie nie ma gdzie auta zaparkować i komercja wdarła się już pełną gębą i rozsiadła szerokim tyłkiem ani myśląc wstać 🙂
A tutaj w Kravicy ? Tak malowniczego miejca nie sposób zapomnieć. Chłód spadającej mgły wodnej, wszechobecna zieleń, zapach kwiatów, mała klimatyczna restauracyjka ,wkomponowana w całość.
40 C w słońcu czy cieniu ,któż to wie gdzie słońce gdzie cień. Prysznic w takiej scenerii – rewelacja i każdemu polecam. Nie wszyscy korzystają ,ale za to wszyscy później zadają sobie pytanie ? Dlaczego nie wlazłem pod te wodospady …
Z Kravicy niedaleko już do Medugorie. Miejsce objawień Maryjnych. Trochę niefartownie byliśmy ubrani ale udało nam się wejść do środka.
Medugorie to małe miasteczko. Wszystko kręci się tutaj wokół tych objawień.
Droga na miejsce bardzo stroma i wyłożona kamieniami ustawionymi prawie na sztorc. Po dotarciu na górę po tychże skałach (poniżej z lewej fota) wybudowany jest posąg N.Marii P. Panuje tutaj cisza a ludzie u jej stóp pozostawiają swoje prośby.
Nasza Ola troszkę „zagotowała” wychodząc pod górę i wcale się nie dziwię. inna sprawa że ja w wieku 14 lat nie marzyłem o zwiedzaniu w okresie letnich wakacji.
Nie ma to jak pontonik i zmrożony OŻUJ. W zasadzie największym bohaterem naszego pobytu w Chorwacji był odwieczny kawaler o wdzięcznym aczkolwiek prostym imieniu OŻUJ. Nie ma nic lepszego jak zmrożone piwo z lewitującymi w nim cytrynkami z lodem. Całość wzmocniona polskim absolutem. Polecamy.
Błogostan trwał aż nadszedł czas przeprowadzki na Brać. Poniżej to już wieczorny wypad do Makarskiej Riviery.
Co do plaż, morza ,klimatu , otoczenia. Żiwogoszcze to mała mieścinka . Restauracji jest kilkanaście ale położone wzdłuż promenady. Wychodząc z naszej Villi a tylko villa Djenka miała wyjście bezośrednio na plażę ,mieliśmy niecałe 100m do najbliższych restauracji i miejskiej plaży .
Jadaliśmy jedynie obiady (późne) lub kolacje (21-22). Nocą miasto nabierało uroku.
Raz w tygodniu organizowane były lokalne imprezy do turystów. Smażenie ryby, degustacje win. Tego u nas brak.
Takie lokalne imprezy na placu przy promenadzie kończyli się zawodami dla turystów, konkursami i dyskoteką.
Niedaleko nas mieliśmy komercyjne usługi turystyczne. Można było polatać na spadochronach, skutery itd.
Wybraliśmy 3 osobowy lot na spadochronie. Lecieliśmy na pułapie ponad 200m w 3 osoby. To wrażenie z tych jakby to powiedzieć – życiowych. Z tych ,które miło się wspomina ale tylko kiedy jest już Po… W trakcie obserwuje się tylko trzeszczące linki spadochronu.
Tak tak, powyżej to naprawdę my 🙂 Najbardziej odważna była tylko Ola, która chyba nie zdawała sobie sprawy z zagrożeń.
Powyżej to już jedna z wieczornych kolacji a poniżej impreza w Żiwogoszczy jaką miejscowi nie wiadomo pod jaką banderą, organizują dla turystów.
Kończąc temat imprez ,chciałbym zadedykować komuś taką super piosenkę Macieja Balcara. 
Nigdy nie zapomnę – to dla Ciebie Asia.
Co do wieczorów. Villa Djenka miała swoją plażę. Zaraz po kolacji wylegaliśmy na chłodnawe powoli już kamienie. Późn iej to już bywało różnie. Pierwsze dni mieliśmy jeszcze nasze wódki. Później skończyło się bezpowrotnie bo lokalna Rakija jest super kiedy pije się ją okazyjnie.
Powyżej foty to Żiwogoszcze ,miejsca siedzące przy promenadzie.
Tydzień minął bardzo szybko i po szybkiej przeprawie promem, wylądowaliśmy na Braci. Willa ,którą zarezerwowała Kuna z Karoliną to był przebój. Raj na ziemi i wszystko nasze . Szkoda że tylko na 7 dni.
Poniżej to ostanie foty z Djenki.
Bywało że niektórzy miewali problemy z powrotem do domu. Ten klimat i wieczory rozbrajają.
Kilka fot z Braci. Piersze dwa , te poniżej to konkurs w reklamie Ożuja 🙂
Lokalny soczek, wzmocniony wódką , limonki zrywane z krzewu no i nasz przyjaciel lód.
Imprezy, wieczorne to wspaniały pomysł na turystów ,którzy wieczorami trochę bardziej aktywnie spędzają czas. Od prawej poniżej to prezent od Kuny 🙂 Test lakieru na mojej dłoni. Długo się trzymał
Co do cen i kosztów bo o tym warto wspomnieć. Jeśli chcecie smacznie zjeść w Żiwogoszczy kolację. Jeść żeby się najeść ze smakiem to trzeba wydać ok.20 Euro (danie/drink/piwo/przystawka). Żeby żywić się ze śniadaniami i kolacyjkami to 120zł na osobę pęka dziennie, mówiąc wprost. Paliwo drogie, wszystko drogie. Cenowo za 2 tygodnie Choracji mielibyśmy 2 tygodnie Egiptu z 4-5 gwiazdkowym hotelu (mowa o cenach z 2010 roku).
Jesli chodzi o Chorwację to warto byłoby wstąpić jeszcze do Dubrownika. Myśleliśmy o tym ale nie wyszło. No i na uwagę zasługują tzw.”Piaskowe piramidy”. Widzieliśmy je tylko w necie. Czy w najbliższej przyszłości planujemy jeszcze Chorwację ? Chyba raczej nie prędko. Suma sumarum liczy się i to bardzo, to z kim jedzie się i spędza czas. Zgrana ekipa to już połowa sukcesu.

 

Subskrybuj przez e-mail

Wpisz e-mail, aby subskrybować i otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach.

Archiwa

Kategorie

JAGATOWO MASTIFF STORY czyli nowy mastiffowy land w królestwie Pomeranii

JAGATOWO MASTIFF STORY czyli nowy mastiffowy land w królestwie Pomeranii

Ja…..wo to nieznana , zabita dechami wioska w województwie pomorskim gdzie psy szczekają „doopami” 🙂 ale to zamierzam zmienić.
Tak było do niedawna , dopóki nie zamieszkała tam Patrycja. Tak naprawdę , super fajne miasteczko, zadziwiająco czyste , doinwestowane i spokojne. Tak również było do niedawna 🙂

MY i WY

MY i WY

  [gallery link="file"...