Grudzień 2010 – Podróż po Dandego do Galanty

27-05-2011 | Kroniki

Grudzień
2010 – Podróż po Dandego do Galanty

Grudzień to taki miesiąc w roku ,który skłania do refleksji i zmusza do podsumowań. Muszę powiedzieć ,że w ubiegłym roku nie mieliśmy aż takich planów. Bardzo wiele się wydarzyło. Poznaliśmy masę ciekawych ludzi i zyskaliśmy kilku przyjaciół.
Co to naszych mastifów. Miotów było kilka. Do naszej mastifowej rodziny i naszych przyjaciół Radka i Agnieszki w Sępólnie dołączyła latem mała Brenda. Z niecierpliwością oczekiwaliśmy na pierwszą cieczkę Miracle (stało się tydzień temu). Małego Dandyego nikt nie planował a jednak się przydarzyło. Czasami wydaje nam się ,że naszym życiem kieruje „Coś” , coś co i tak potrafi poukładać to co zamierza , mimo że często pewne sprawy nie układają się po naszej myśli …
Jak to z nim było? W październiku rezerwowaliśmy szczeniaki z dwóch miotów dla siebie. I cóż. Nic z tego nie wyszło. Nie tak całkiem dawno bo w tym roku, a mamy 2010, nawiązaliśmy współpracę z renomowaną węgierską hodowlą z którą dotychczas mieliśmy b.ograniczony kontakt. Osobiście myślałem ,że powód jest jeden. Renoma zasłania widok na całą resztę. Przyczyną okazała się bariera językowa. Musieliśmy nauczyć się komunikować. Pojawiło się zapytanie, pojawił się miot, pojawił się Dandy. Wysyłane zdjęcia przez hodowcę były fatalne, wręcz zniechęcające. Pojechaliśmy na Węgry, honorowo i być może z samej ciekawości,aby tylko utwierdzić się i być pewnym ,że nie ominęło nas nic wartościowego a hodowcy pokazać ,że to całe zawracanie przez nas głowy i nasze zainteresowanie jego miotem to nie żaden gwiazdkowy kaprys.
Cóż, przejechaliśmy w weekend 2300km ale czy było warto? Wszystko układało się nie tak. Mieliśmy spore opóźnienie, w dziwny nieprzewidziany sposób skończyło nam się paliwo :), fatalna pogoda, śnieg , mróz , nie mogliśmy trafić na miejsce…
Mimo wielu przeciwności dziś Aron vel Dandy jest z nami. Jest Podwójnym Championem, Zwycięzcą Polski i takie psy jak on można policzyć na placach jednej ręki w Europie….

A jak to było z tym zakupem? Otóż zaraz po urodzeniu miotu ,otrzymaliśmy maila z info od hodowcy o tym co jest w opcji. Abigel matka Arona, urodziła 2 dziewczynki i 2 chłopców. Ojciec Arcsibald podobał nam się bardzo. Matka mniej. Okazuje się że to były tylko fatalne ujęcia na wysłanych zdjęciach. Abigel okazała się wspaniałą , wysoką przeurokliwą suką o nienagannej anatomii i rewelacyjnej psychice. Ze zdjęć jakie dostaliśmy była zbyt wysoka ,jakby trochę szczupła z dziwną głową. Nie przekreślaliśmy miotu ale nie było decyzji na 100%. Później przyszło do nas jeszcze kilkanaście zdjęć. Jedno z nich w stójce wskazywało dziwne ułożenie kończyn szczeniaka -pech … Do Galanty pojechaliśmy szukając sobie pretekstu w temacie ,dlaczego nie kupić szczeniaka. W normalnej sytuacji po prostu nie jechalibyśmy. Tutaj było inaczej dlatego ,że zarówno Abraham jak i jego wspólnik Ladislaw S. i Katarina H. z Galanty wykazywali wielkie zaangażowanie.
To nas uratowało. Dobre rzeczy ponoć do nas wracają a krzywdy z podwojoną siłą również. Staramy się postępować w życiu pamiętając o tym… Do nas wróciły bardzo szybko. Kiedy zajechaliśmy na miejsce, Abigel okazała się wzorcową potężną i wysoką suką a Dandy- Aron i wogóle cały miot , wspaniały i ponadwymiarowy. Nikt nie wie co przyniesie czas ale póki co radość nasza nie zna granic.

Droga była śliska, noc głucha i ciemna. Standardowe postoje to
oczywiście Karczma w Miłosnej (1:20 w nocy) i barszczyk (polecam) pycha.
Potem szybka kawa oraz Karczma we Młynie (3:15) – kawa pyszna ,kwaśnica taka sobie – czyli nie w moim typie ale może nie znam się na kwaśnicy.

Około 7 nad ranem wylądowaliśmy na Orlenie pod Siewierzem. Tutaj mieliśmy umówione spotkanie z Panią Izą G. z Zawoi. Teraz piszemy z perspektywy 3 kolejnych już lat a Pani Iza to dla nas już IZa – właścicielka trójki psów z MastineuM i prywatnie nasz przyjaciel. W ciągu tych kilku lat poznaliśmy się troszkę bliżej, zjedliśmy jak to się mówi „z pół wiaderka soli” … i staramy się pielęgnować tą znajomość. Ale wróćmy do tematu. Najbardziej podobny do tatusia Conana ,szczeniak został oddany właśnie Izie. Jest nam szczególnie miło przy tej okazji dlatego ,że prawie 2 lata temu do tej samej rodziny powędrował również mastiff z MastineuM imć Joshua (rodzice Conan & Bonnie). Czy wyrośnie na championa jak jego ojciec i Joshua ? Trudno teraz to wywróżyć…

Poniżej Joshua ze swoim małym przyrodnim bratem.
Szybka kawa i „siup” w kierunku Chechła. Tam u Łukasza N. właściciela imć Kendyego (rodzice Raxa & Gallahad) oczekiwano już na kolejnego rudzielca.
Dojazd trwał ok. godzinę z powodu wypadku i mgły jakiej dawno nie widziałem. Załapałem się na śniadanko, poznałem żonę Łukasza i pozostałych gości. No i miło było spojrzeć na dorastającego Kendo.
Kendo mimo ,że jeszcze sporo urośnie to wyrósł na prawdziwego wspaniałego mastiffa. Pisząc z perspektywy końca roku 2013 , musimy się troszkę pochwalić. Otóż w pierwszej połowie roku 2013 do Łukasza powędrował nasz kolejny mastiff imć Tiger MastineuM (Miracle-Casper). Jak widać Łukasz podobnie jak i Iza obdarzyli nas swoim zaufaniem stając się prawdziwymi już „kolekcjonerami” szczeniąt z MastineuM. To bardzo ważne dla hodowli kiedy klient a później już przyjaciel , wraca , poleca i kupuje kolejnego już psa. Takich powrotów ,ludzi którzy kiedyś zakupili u nas mastifowego maluszka mamy sporo. Nie tak dawno kontaktowała się z nami również i właścicielka naszej 5 letniej i ponoć 100kg suczki Kassandry MastineuM. Czekamy na zdjęcia . Właścicielka była zainteresowana kolejną sunią z naszej hodowli. Kassandra MastineuM ponoć jest wspaniała , uczęszczała na szkolenia , waży ok.100kg i jak dotąd czyli przez 5 lat nie chorowała na nic. To wspaniałe świadectwo. Rodzice Kassandry czyli nasz Champion Gallahad vel Goro MastineuM i Ch.Raxa z hodowli Magna – gdyby wiedzieli pewnie byliby bardzo dumni z córy. Poniżej Kendo na posesji u Łukasza w Chechle.
Ojcem Kendo tak samo jak i Kassandry jest Gallahad (zdjęcia poniżej).
Cóż było potem. Ano potem to był obiad w Krakowie i po 16:00 wyjechaliśmy w kierunku Galanty. Trwało to ok. 6 godzin. Na początku góry i doliny potem autostrada z tym ,że totalnie zamglona.
Do samej Galanty trafić było prosto ale pod wskazany adres nie. Właściciel hodowli wyjechał po nas. Szczeniaki były bajeczne, wybór trwał i trwał. No i po wypiciu kawy , Dandy był już w naszym CRV.
Niezwykle mili ludzie zakochani i zakręceni w tych psach. Był to ich pierwszy miot mastiffa. Specjalizują się w buldogach amerykańskich a ich hodowla nazywa się Albanybulls.
No i cóż. Wróciliśmy ok.2 nad ranem do Krakowa. Szybki obiad 🙂 i upragnione „wyro” z czyhającym już na nas „Morfeuszem”.
Morfeusz przytulił mnie bardzo szybko. Pobudka o 9 , szybkie zakupy na elektronicznej giełdzie (kiedyś była pod Elbudem) , potem krakowski Dehatlon , obiad i „wio” Kierunek Reda.
W Redzie byłem ok.23. Mały zachowywał się nienagannie.
A co z naszym „N” miotem ? Zobaczcie sami. Nie minęły 2 tygodnie i szczeniaków już nie było z nami. Mała Naomi i jej nowa rodzina poniżej. Bartek z żoną. Bartek to wspaniały człowiek, przyjaciel. W ciągu kilku lat stał się pasjonatem rasy, mamy regularny kontakt … W 2011 roku skorzystałem z zaproszenia i nocowałem u Bartka w „Polu Kukurydzy” 🙂 po wspaniałym grilu.
Kolejny rudzielec powędrował do Warszawy a kolejny z jego braci pod Szczecin i tam będzie pilnował swej Pani.
Na sam koniec powiem ,że to dla nas wielka radość widzieć uśmiech na Waszych twarzach. To sprawia ,że mimo że nie wszystko zawsze się udaje to jest w tym wszystkim coś w czym widzimy wielki sens i to nas bardzo kręci. Póki co pozdrawiamy i informujemy ,że krycie Giny się powiodło i ok.20 stycznia powinny urodzić że szczeniaki Giny i Archibalda. Zapraszamy zatem do rezerwacji. Acha . Bonnie również weszła w okres rui zatem zapraszamy również do rezerwacji miotu Bonnie & Archibald (Węgry).

Na sam koniec informujemy o rozpoczęciu przyjmowania rezerwacji na nasze kolejne mioty.

Subskrybuj przez e-mail

Wpisz e-mail, aby subskrybować i otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach.

Archiwa

Kategorie

JAGATOWO MASTIFF STORY czyli nowy mastiffowy land w królestwie Pomeranii

JAGATOWO MASTIFF STORY czyli nowy mastiffowy land w królestwie Pomeranii

Ja…..wo to nieznana , zabita dechami wioska w województwie pomorskim gdzie psy szczekają „doopami” 🙂 ale to zamierzam zmienić.
Tak było do niedawna , dopóki nie zamieszkała tam Patrycja. Tak naprawdę , super fajne miasteczko, zadziwiająco czyste , doinwestowane i spokojne. Tak również było do niedawna 🙂

MY i WY

MY i WY

  [gallery link="file"...