Kraków-Kecskemet-Dobczyce czyli zima 2010

27-05-2011 | Kroniki

 

Zimowa wycieczka
Kraków-Kecskemet-Dobczyce
2010

Progresteron z wynikiem 7,5 na 4 ty (ponoć…) dzień namierzonej rui zmuszał do szybkiej decyzjiwielbiam jazdę nocą, noc uspokaja , padający śnieg i -12 . Jechać czy nie ? Pakowanie w zegarową godzinę i kierunek południe czyli Kraków. UC sprawiało niepowtarzalną atmosferę … również czasem i grozy…
Po 10 latach „hodowlanki” dowiedziałem się dzisiaj czegoś nowego. Otóż okazuje się ,że jednostki w jakich wykonuje się wyniki testu na progresteron ,laboratoria podają dwie.
Wynik może być w nano-molach/litr lub nano-gramach/litr. W czym jest problem?
Ano chodzi o to ,że nano-mole ,żeby odnieść ten wynik należy dzielić przez 3. Jak zatem widać i patrząc na to w drugą stronę, wynik 6 w nano to jeszcze nie jest owulacja i czas na krycie tylko tak naprawdę wynik równy 2 w nano gramach czyli mamy jeszcze na krycie czas.
Idąc dalej tym tokiem rozumowania , po kilku latach doszliśmy do tego , w jaki sposób nie doszło do ciąży przy naszych 2 kryciach. Nie warto rozpamiętywać ,ale warto uczyć się i wyciągać wnioski.

00:01 po północy wylądowaliśmy w rodzinnym Krakowie. Spóźniony obiad u „mamusi” i 2:00 ruszyliśmy pełną parą w kierunku Kecskemet (Węgry).
Na miejsce mieliśmy 450km z tym tylko ,że ponad 100km wąskimi górskimi czeskimi dróżkami. Śnieg „walił” z każdej strony ,uników nie dało się robić. Temperatura obniżyła się do -23C więc chyba nieźle. Planowaliśmy być na miejscu ok.7:00 . Automapa skorygowała nasze plany i wylądowaliśmy w Kecskemet o 9:00 za to na miejscu.

Abraham był już na „standbay-u”, wystarczył telefon i po 5 minutach wrota zostały otwarte. W tym roku gościliśmy tutaj już 2 raz. Miesiąc wcześniej zawitał tam po raz pierwszy i Sebastian z Giną (również do Archibalda). Obecnie Gina oczekuje na poród i my razem z nią.

Szybka inseminacja i po 5 minutach byliśmy już w drodze do lokalnego weterynarza. Sens był potwierdzić wynik progresteronu i obejrzeć komórki pod mikroskopem. Mikroskopowo ok. A na progresteron musieliśmy poczekać do godziny 12:00 wynik na www – uczcie się ,uczcie Polscy wetowie”.

W oczekiwaniu na wynik mieliśmy okazję i szansę na małą foto-sesję w hodowli. Abraham pokazał nam wszystkie psy razem i każdego z osobna. My najbardziej skupiliśmy się na ojcu naszego Dandy-ego potrójnym Championie imć Archibaldzie (wnuku legendarnego Phoeniksa of Bredwardine).

Arcsibald z „bliska” okazał się psem spokojnym, zrównoważonym, skłonnym do zabaw i niezmiernie przyjaznym – nawet do obcych (zero agresji) – 115kg szczerej radości ,eksponowanej całym sobą.

No i cóż. 12:15 na witrynie ukazał się wynik progresteronu Hery – 9.
No czyli „ostatni czas” . Lepiej byłoby wczoraj ale cóż. Teraz czeka nas 40 dni oczekiwania na potwierdzenie ciąży . W międzyczasie Abraham zafundował nam poranne śniadanie na mieście i pokrył koszty badań. Po 13:00 zwinęliśmy żagle i na pamiątkę zostawiliśmy mały Polski ślad złożony w ręce Abrahama – „Żołądkowa -Gorzka -Miętowa”. Zobaczymy czy na Węgrzech im będzie smakować.

Droga powrotna do Krakowa trwała 9 godzin. Na obwodnicy Budapesztu naliczyliśmy „naście” rozbitych samochodów które wylądowały w pobliskich rowach. Było bardzo ślisko. Napęd na 4 koła daje trochę więcej komfortu i pewności zatem nasza CRV zadała zimowy egzamin. Przebojów po drodze było kilka a najlepszy z nich to wyprzedzające się pod górę 2 Tiry (Rumuński i Rosyjski) ten pierwszy blokował 1.5 pasa a drugi go wyprzedzał ślizgając się to z lewo to w prawo. A myślałem że takie sytuacje to tylko opowieści z Zasiedmiogórogrodu a jednak nie całkiem.

No i cóż. O 23:00 byliśmy z powrotem w Krakowie. 24:00 mimo podejmowanych kilku prób obejrzenia „Maczety” , Morfeusz zwyciężył.

Poranek obudził nas blaskiem wschodu słońca i trzaskającym pod butami mrozem. Jakie plany ? Ano , rano giełda elektroniczna (ci co wiedzą wiedzą po co ) a potem wyjazd do rodzinki do Dobczyc (Raba – te sprawy 🙂 , czasy młodości itd 🙂 )
Po drodze do Dobczyc należało zrobić zakupy co by po powrocie do Redy , rodzinni Kaszubi popróbowali co to znaczy swojska kiełbasa.
Po drodze do Dobczyc ,zjeżdżając z góry (droga od Krakowa) jest zlokalizowany mały rodzinny sklepik Pana M.Brożek , Nowa Wieś 92 / Dobczyce. Robią tam przepyszną swojską kiełbasę, obsługa nie powiem że miła, tylko wprost serdeczna. Kupiliśmy 5 kg tego Dobczyckiego rarytasu no i jeśli kiełbasa to oczywiście 2 rzeczy: musztarda formy ANKORP (miodowa i jałowcowa) oraz coś mocniejszego, ale to przywieźliśmy z Węgier. Wódka o nazwie DELIRIUM . Rewelacja :)… Zmyślna grafika i sama nazwa sprawiła ,że kupiliśmy 4 butelki.

Wieczorem przyszedł czas ,żeby odwiedzić Danusię (siora) zamieszkującą z małym Arkiem podkrakowski Głogoczów. Wesoło było ale wieczorem się skończyło. Powrót do Krakowa i wieczorny seans w kinie wprawił w super nastrój. Komedia „Śniadanie do Łóżka ” z Sochą i Karolakiem to super lekki i wesoły film dla każdego. Wprowadza w super humor i sprawia radość.
Poniżej od lewej nasza krakowska emerytka, 9 letnia Psyche (matka Elmo,Gallahada, Borsa, Giny, Conana ). A od prawej nasza Hery.

No i cóż. Na sam koniec o życzeniach od Was. Bardzo dziękujemy. Szczególne podziękowania dla tych którzy regularnie utrzymują z nami kontakt .Pozdrowienia dla Was Julia M. (ładnie Ci w różowym Julia 🙂 ) z Falcorem ( Estonia) . Pies rośnie bajecznie i jak widać kariera wystawowa  mu służy. To drugie zdjęcie , jest wspaniałe. Piękna promenada rodzinnego miasta Falcora.

Jeśli mowa o Falcorze to musimy podziękować za kontakt i now fotki również i Dorocie Z. właścicielce brata Falcora imć Foresta. Forest jako 10 miesięczny mastiff (syn Giny i Aresa) rośnie na potężnego psa. Poniżej Forest.

Dziękujemy również za informację o Medei (córka Bonnie i Conana). Bardzo miło było Pani Justyno dostać info o małej po przeszło 7 miesiącach. Medea wygląda wprost bosko. Jeśli kiedyś zainteresuje Państwa kariera wystawowa to na moje oko mała ma zadatki na championa.

Siostra Medei imć Melisanda debiutując na wystawie w Rostowie (Rosja) zdobyła Zwycięstwo Rasy. Gratulacje zatem dla właścicielki Natali Z. Wszystkiego najlepszego Natalia. No i cóż. Najlepsze życzenia również od nas dla Marjon K. i całej rodziny wraz z naszą Jeniffer vel Jagą ,która 19.12.2010 powiła jak widać na załączonym obrazku pierwszy swój miot.
Jaga urodziła 1 chłopca i 2 dziewczynki. Pozdrawiamy zatem jeszcze raz Marjon z dalekiej Holandii. Dla nas ten miot to duma dlatego że jest to kontynuacja naszej linii hodowlanej.

No i cóż. Na sam koniec już bez zdjęć jedynie informacja ,że również nasza mała Karmen  córka naszego Gallahada i Raxy która powędrowała prawie 2 lata temu do Węgierskiej hodowli ,powiła w grudniu swój pierwszy miot – 8 szczeniąt. 
Póki co pozdrawiamy Was wszystkich i życzymy zdrowych wspaniałych świąt.
Takich świąt które pozwolą odpocząć, skupić się na dzieciakach , rodzinie … i na chwilę „zatrzymać się nad samym sobą”.
Życzymy Wszystkiego Najlepszego.


Na sam koniec informujemy o rozpoczęciu przyjmowania rezerwacji na nasze kolejne mioty

Subskrybuj przez e-mail

Wpisz e-mail, aby subskrybować i otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach.

Archiwa

Kategorie

JAGATOWO MASTIFF STORY czyli nowy mastiffowy land w królestwie Pomeranii

JAGATOWO MASTIFF STORY czyli nowy mastiffowy land w królestwie Pomeranii

Ja…..wo to nieznana , zabita dechami wioska w województwie pomorskim gdzie psy szczekają „doopami” 🙂 ale to zamierzam zmienić.
Tak było do niedawna , dopóki nie zamieszkała tam Patrycja. Tak naprawdę , super fajne miasteczko, zadziwiająco czyste , doinwestowane i spokojne. Tak również było do niedawna 🙂

MY i WY

MY i WY

  [gallery link="file"...